poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 12

Jechaliśmy do tej osoby, której miałam pomagać i spędzić najbliższe trzy miesiące. Czułam ścisk w żołądku, gdyż pamiętałam okolicę w której obecnie byliśmy. Mieszkał tu Marco Reus i Marcel.
- Jak nazywa się właściwie ta osoba, u której będę? - spytałam mojej szefowej, gdyż chciałam mieć pewność co do moich myśli.
- Nazywa się Edmund Nowak, ma 57 lat. Jest Polakiem więc nie będziesz miała trudności z językiem. Zgłosił się do naszej agencji niedawno. - odpowiedziała a mnie zmiękły kolana. Moje przeczucia się ziściły. Czyli przez najbliższy czas będę sąsiadką osoby, o której chciałam w końcu zapomnieć. Po prostu super.

Pan Edmund czekał już przed domem. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się , ale miałam wrażenie, że mnie nie poznał. I tak też było. Powiedziałam mu, że już się znamy i skąd, na co on uściskał mnie życzliwie i zaprosił do środka.
- Co tam u ciebie słychać? Zrobić ci herbaty? - spytał.
- Po proszę. Powiedzmy, że wszystko w porządku. Nie dostałam się na studia więc zdecydowałam się znaleźć sobie pracę. No i znalazłam się tutaj. A jeśli mogę spytać, dlaczego zdecydował się pan na pomoc? Mówił pan, że ma tutaj syna, wnuków.
- Widzisz, mój syn z rodziną wyjechał za granicę na stałe. Nie chciałem obarczać go swoimi problemami, chciałem żeby się rozwijał i robił to co chciał, nie musząc patrzeć na mnie. Innej rodziny nie mam, więc nawet nie mogłem wrócić do Polski, bo do czego? Ale cieszę się, że akurat trafiłem na ciebie. Przygotowałem ci pokój. - uśmiechał się.
- To w takim razie co należy do moich obowiązków? - odwzajemniłam uśmiech.
- Wiesz, za wiele nie wymagam. Jestem już stary, trochę choruję i mam problemy z poruszaniem się. Chciałabym abyś zrobiła zakupy, posprzątała. Wiesz, takie bieżące sprawy których ja już zrobić nie mogę.
- To w takim razie, już się cieszę na współpracę.- odpowiedziałam i poszłam rozpakować się do mojego nowego pokoju.

*MARCO*

Właśnie wracałem z treningu, kiedy do mojego sąsiada wchodziła jakaś młoda dziewczyna z walizką. Nie powiem, zaciekawiło mnie to, gdyż wiem, że nie ma żadnej córki ani tak dużej wnuczki. Była łudząco podobna do Igi... ale to chyba niemożliwe, aby to była ona. Zresztą, nie ważne. U mnie w domu oczywiście siedział Marcel, który czuł się tam już jak u siebie. Postanowiłem zapytać go o widzianą przeze mnie sytuację:
- Ty, u Edmunda będzie mieszkał ktoś nowy czy co?
- Co? Nie wiem, a czemu pytasz?
- Widziałem przed chwilą jakąś dziewczynę, wyglądało jakby się tam wprowadzała czy coś, bo szła  z walizką. 
- Nie wiem, nie widziałem.  Znajoma jakaś?
- Nie śmiej się, ale wyglądała dosłownie jak Iga.
- Niemożliwe, ona wyjechała do Anglii do pracy.
- A ty skąd o tym wiesz? - spytałem zaciekawiony.
- Dzwoniłem do niej kilka dni temu i mi powiedziała. Pytała też o ciebie.
- Spoko. Idziemy wieczorem na piwo? - zignorowałem jego informację, gdyż już nie chciałem ciągnąć jej tematu. Było minęło. Życie toczy się dalej. Iga to już zamknięty rozdział w moim życiu, mimo, że trwał tylko chwilę. Czasem o niej jeszcze myślę, chyba dalej mi na niej zależy ale co z tego, nawet jej tu nie ma i prawdopodobnie już nie będzie. Czuję też poniekąd złość na nią, że pozwoliła się zbliżyć a później zostawiła niemalże bez słowa..
- Możemy iść, ale nie wychodzisz nigdzie ze swoją blond pięknością Simone? - zadrwił. Wiem, że jej nie lubi ale nie musi tego okazywać na każdym kroku.
- Nie, pojechała do rodziców. O 20 możesz po mnie wpaść.
- Spoko. - odpowiedział i wyszedł a ja postanowiłem wziąć prysznic. Po jakiś 30 minutach ktoś dzwonił do drzwi, więc okryłem się samym ręcznikiem i poszedłem otworzyć. Dobrze, że nie trzymałem niczego w dłoniach, bo bym upuścił na widok gościa..
- Iga?! Co ty tutaj robisz?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie używać wulgaryzmów, szanujmy się nawzajem :)