Lot nie trwał długo, a mimo tego byłam zmęczona. Było południe a jedyne o czym myślałam, to wziąć gorącą kąpiel i położyć się spać. Odebrałam bagaż i pojechałam do hotelu. Jednak chwila ciszy i spokoju nie była mi dana, bo w pokoju obok zameldowała się jakaś rodzinka z dziećmi, które niemiłosiernie hałasowały. Dlatego postanowiłam wziąć jedynie kąpiel i ruszyć w miasto.
- Od czego by tu zacząć?- zastanawiałam się. Miasto było spore, zwiedzania również. Ale wiadomo gdzie kibic piłki nożnej zamelduje się jako pierwszy. Signal Iduna Park i sklep dla kibica. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Mój hotel był bardzo blisko stadionu, więc spacer był najlepszym rozwiązaniem. Po chwili dotarłam na miejsce.
- No no...w rzeczywistości jest jeszcze większy - mówiłam sama do siebie.
- A owszem, mieści się tu całe 80 tysięcy osób - usłyszałam czyjś głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego pana z szalikiem Biało-Czerwonych.
- Turystka z Polski?-spytał.
-Tak jest, ale widzę nie jedyna - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mieszkam tu na stałe, mój wnuk gra w juniorach Borussi Dortmund. Ale tęsknie za Polską i Polakami. Nie byłem tam już dobre 10 lat. - odpowiedział starszy pan.
- Są wakacje, najlepszy moment na odwiedziny. A co do wnuka, to z pewnością będzie tak dobry w przyszłości jak nasza trójka Polaków. - odparłam.
-A wiem pan może gdzie jest sklep dla kibiców? - spytałam na odchodne.
- Oczywiście, musi panienka iść teraz prosto a później skręcic w lewo. Życzę udanego pobytu! - uśmiechął się starszy pan i odszedł.
-Zapowiada się ciekawie. Mili ludzie, pomocni. I czego się tak mamo bałaś?- myślałam.
Właśnie! Miałam zadzwonić do mamy jak dolecę. No cóż, zrobie to później.
Poszłam do sklepu. Po wejściu moim oczom ukazały wszelkie możliwe rzeczy z logiem BVB i w czarno-żółtych barwach. Nawet żelazko, cóż to sklep. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciałam kupić sobie szalik i koszulkę, ale niestety moje zakupy skończyły sie jeszcze na kubkach, poduszkach i innych drobiazgach. Cała obładowana (serio, nie wiem jak ja to wszystko pomieściłam w rękach) wyszłam ze sklepu do taksówki. Wtem poczułam jak ktoś wpada na mnie a moje wszystkie cudem poupychane rzeczy lądują na ziemi.
-No cholera jasna! Patrz jak chodzisz! - zaklęłam po polsku.
- Przepraszam, nie rozumiem po polsku - odparła obecnie najbardziej znienawidzona osoba przeze mnie na ziemi.
Podniosłam głowę i sama nie wierzyłam własnym oczom. Właśnie oto przede mną stał i zbierał moje rzeczy sam Marco Reus! Byłam jego największą fanką, ale nie mogłam tego po sobie dać poznać, byłam na niego mega wkurzona.
- Słuchaj, serio przepraszam. Nie zauważyłem cię. - próbował przeprosić mnie Reus.
-Jasne, na przyszłość patrz trochę niżej a nie tylko na czubek własnego nosa. - nie mogłam powstrzymać się od złośliwości, zasłużył sobie na to.
- Dobra, jak uważasz. Przepraszam jeszcze raz, muszę lecieć. - odparł oschle nie próbując mnie już przekonać do swoich przeprosin i poszedł dalej swoją drogą.
Nie wiedzieć czemu zabolał mnie jego zimny ton. Zawsze chciałam go poznać, zobaczyć ale już na pewno nie w takich okolicznościach. No cóż, mówi się trudno, jest jeszcze wielu innych piłkarzy których chcę zobaczyć. Ogarnęłam się ze wszystkim i udałam się do hotelu.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad samotną wycieczką. Nie mam się do kogo odezwać, z kim podzielić wrażeniami. Przez telefon to jednak nie to samo. Postanowiłam zadzwonić do mojej najlepszej przyjaciółki, Magdy.
- Cześć Magda, jak leci? Masz jakieś plany na wakacje? - spytałam kiedy odebrała telefon.
-No siemka Iga, póki co nie mam. A co kombinujesz? Nie podoba mi się twój ton - odparła śmiejąc się.
- Co powiesz na wycieczkę do Dortmundu?
- No no, ciekawa propozycja, tylko kiedy?-spytała Magda.
-No w zasadzie to dzisiaj,jutro, teraz? - zaproponowałam pełna nadziei, że się zgodzi.
- Szalona jesteś! Trzeba kupić bilety, zarezerwować hotel. To trochę potrwa.
- Bo wiesz, ja już tu jestem. Dzisiaj przyleciałam no i niestety samotna wycieczka nie była dobrym pomysłem.Nie mam do kogo się odezwać. Więc liczyłam na to, że do mnie dołączysz. - powiedziałam.
-Oj Iga,Iga. Ty i te twoje pomysły. Trochę mnie zaskoczyłaś, muszę się zastanowić. Wieczorem dam ci znać. Buźka, pa! - odparła się rozłączyła.
-Pa... - powiedziałam już bardziej do siebie i odłożyłam telefon. Co tu robić? Myślałam, aż w końcu pomyślałam, że podjadę na miejsce gdzie trenuje drużyna Borusii. Powinno ich nie być, w końcu wakacje i chyba mają wolne. Tak mi się przynajmniej wydawało. Jak pomyślałam, tak zrobiłam i juz po 20 minutach byłam na miejscu. Przechadzałam się w pobliżu boiska jak poczułam silny ból głowy. Dostałam piłką prosto w głowę. Odwróciłam się aby zrugać mojego niedoszłego zabójcę. Spojrzałam i ...
- No nie wierzę, po prostu w to nie wierzę!!
_____________________________________________________
Mam prośbę. Jeżeli ktoś to w ogóle czyta niech zostawi coś po sobie. Komentarz czy coś. Z góry dzięki :):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie używać wulgaryzmów, szanujmy się nawzajem :)