piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 4

- To w takim razie będę musiała go zabrać ze sobą. Miłość nie wybiera! - odpowiedziałam nadchodzącemu mężczyźnie. Właściwie to chłopakowi, gdyż nie wyglądał na wiele starszego ode mnie. Był średniego wzrostu i miał modnie obcięte ciemne włosy.
- Tylko jest jeden problem. W tym pakiecie piłka-pies jest jeszcze, niestety, właściciel. Czyli ja. - również uśmiechnął się nieznajomy.
-Hmm.. myślę, że jakoś się dogadamy. - oboje już śmialiśmy się w głos.
- Tak w ogóle to nazywam się Marcel. Marcel Fornell. - przedstawił się.
- Jestem Iga Chlebicka.
- Polka? Tak myślałem, masz obcy akcent. W sumie dobrze mówisz po niemiecku, mieszkasz tu na stałe?- spytał zaciekawiony.
- Nie, jestem w Niemczech w zasadzie pierwszy raz, wczoraj przyjechałam. A niemieckiego po prostu uczyłam się w szkole i zdawałam maturę jako obowiązkowy język, więc musiałam się go dobrze nauczyć.
- No to moje gratulacje, niewiele osób potrafi z lekcji tyle wynieść. Ja uczę się hiszpańskiego od przedszkola a jedyne co potrafię powiedzieć to jak mam na imię i gdzie mieszkam. - zaśmiał się.
Spodobał mi się ten Marcel. Nie tyle co z wyglądu, bo to dla mnie nie jest najważniejsze, co z charakteru. Był bardzo miły i sprawiał wrażenie bardzo zaciekawionego tym co mówię. Czasami tak jest, że gdy poznajemy kogoś nowego to mamy wrażenie, że znamy się z ta osobą od zawsze. Tak się czułam w towarzystwie Marcela.
- A właściwie to co sprowadza cię do Dortmundu? - spytał wyrywając mnie z rozmyślań.
- Jestem tu ,powiedzmy, na wakacjach. Lubię piłkę nożną i dortmundzki klub, więc postanowiłam tu przyjechać.
- No i jak ci się do tej pory tu podoba?
- No wiesz, to bardzo ładne miasto. Chociaż muszę przyznać, że nie zdążyłam się nudzić, gdyż ciągle coś się dzieje. Na przykład wczoraj zostałam staranowana przed sklepem z pamiątkami przy stadionie, a kilka godzin później dostałam piłką w głowę przy bazie treningowej BVB. A wszystko to za sprawą jednej osoby. - opowiadałam nowemu koledze. Nie chciałam wspominać, że to był Marco Reus, bo istniała możliwość, że mi nie uwierzy i uzna mnie za stukniętą fankę, a tego nie chciałam.
- No to niezbyt udany początek, mam nadzieję, że nie zmieniło to twojego zdania o tym miejscu.
-Oczywiście, że nie. Będę tu dwa tygodnie, więc liczę jeszcze na jakieś miłe i przyjemnie chwile. - uśmiechnęłam się do Marcela.
- No to może będę mógł ci w tym pom... - nie dokończył bo w tej chwili zaczął dzwonić jego telefon.
- Przepraszam na moment. - powiedział  i odszedł kilka metrów dalej jednak i tak słyszałam o czym rozmawiał.
- No siema stary... Kiedy?Teraz?.... Słuchaj,wpadne do ciebie później bo teraz jestem trochę zajęty....Jak to,pod moimi drzwiami?Teraz?....Dobra,zaraz będę, narazie...
-Słuchaj, bardzo dobrze mi się z tobą rozmawiało ale nagły wypadek, muszę lecieć do domu.Pa - krzyknął mój nowy towarzysz i pobiegł razem z psem.
No tak, jasne, kolejny fajny facet i ani numeru, ani kolejnego spotkania. Mogłam się tego spodziewać. No nic, robi się późno więc chyba wracam do hotelu. Pora zadzwonić do mamy.

*MARCO*

Oczywiście Robert ani nie odbiera, ani nie oddzwania więc pozostał mi inny dobry kumpel, Marcel. Postanowiłem zadzwonić do niego, gdyż wiedziałem, że zawsze o tej porze wychodzi z psem na spacer i zajęty nie jest,żeby nie odebrać. Początkowo nie chciał przyjść ale trochę go okłamałem, że jego mama stoi przed drzwiami i czeka na niego, to zawsze na niego działa więc powiedział , że zaraz przyjdzie. Mieszkamy na przeciw siebie, więc daleko do siebie nie mamy. Swoją drogą, ciekawe czym tak był zajęty... - myślałem.
- Jestem, gdzie moja mama? - od progu darł się Marcel.
- Nie ma, chciałem po prostu żebyś szybciej przyszedł. Dobra do rzeczy, mam sprawę. - zacząłem.
- Zabije cie kiedyś. No ale co to za sprawa? - złość jak szybko przyszła tak szybko opuściła mojego przyjaciela.
- Musisz mi pomóc znaleźć dziewczynę. - powiedziałem poważnie.
- Hahaha...a co ty, juz sam sobie dziewczyny nie znajdziesz? - zaczął żartować Marcel.
- Nie w tym sensie. Już ja znalazłem tylko nie mam do niej numeru, nie wiem gdzie mieszka i dlatego musisz mi pomóc ja szukać.
- Aha, w ten sposób. Widzę nieźle ci zawróciła w głowie skoro aż tak zależy ci, aby ją znaleźć. - żarty aż za bardzo dziś się trzymały mojego kumpla.
- Nie zawróciła w głowie, po prostu wydała się fajna i chciałbym ja lepiej poznać. A po za tym, źle zaczęliśmy naszą znajomość i nie chce aby źle o mnie myślała. Wczoraj wpadłem na nią przed sklepem przy Signal i później jakby tego było mało dostała ode mnie piłką w głowę. Co prawda zaprosiłem ją na kawę ale wydaje mi się że to jednak za mało. Ej, Marcel ! Słuchasz mnie w ogóle? Co się tak patrzysz jakbyś ducha zobaczył? - spytałem.
-I może jeszcze ta dziewczyna ma na imię Iga? - powiedział kumpel.
- No tak, a ty skąd wiesz? - przyznam szczerze, że teraz to ja byłem zdziwiony.
- Bo widzisz kretynie, kiedy dzwoniłeś i siłą starałeś się mnie ściągnąć tu, gadałem z nią w parku ! Opowiedziała mi dosłownie to samo, ale słowem nie wspomniała, że to byłeś ty ! - opowiedział Marcel, byłem w szoku.
- Że co?! Jesteś pewny, że to ona? Średni wzrost, brunetka, długie włosy? - zaczałem dopytywać.
- Tak, zgadza się!
-No to super! - ucieszyłem się. - Masz jej numer? Wiesz w jakim hotelu się zatrzymała? Jestem uratowany!
- Na twoim miejscu bym się tak jeszcze nie cieszył. Nie mam jej numeru ani ni wiem gdzie mieszka, bo kiedy chciałem oto zapytać musiałeś do mnie zadzwonić! Nie zdążyłem się dowiedzieć.
- Cholera... no nic, skoro przypadkiem na siebie wpadliśmy to może jeszcze przypadkiem się spotkamy. Tylko oby do tej pory jeszcze tu była... - powiedziałem. Ależ ja mam pecha. Ale cóż, mówi się trudno, nie ona pierwsza i ostatnia.

*IGA*

Cały czas myślę o Marcelu i Marco. Z jednej strony mam szczęście, że udało mi się poznać kogoś tak fajnego jak oni, a z drugiej strony ogromnego pecha, że już mogę ich nigdy nie spotkać.
 Była godzina 19 ale jakoś nie miałam ochoty siedzieć w hotelu. Postanowiłam pójść na wieczorny spacer. Pogoda była wręcz wymarzona, Dortmund wieczorem był taki piękny. Idąc, czułam wewnętrzny niepokój, jakby ktoś mnie obserwował. Zaczęłam się bać, i nie bez powodu... Mama miała rację, abym sama nie wyjeżdżała, gdyż niebezpieczeństwo może czyhać wszędzie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie używać wulgaryzmów, szanujmy się nawzajem :)