Niestety nie było mi dane tak szybko zapomnieć o Reusie. Był moją jedyną deską ratunku. Następnego dnia musiałam odebrać pana Edmunda z sanatorium. Osobiście, jako że jestem jego "opiekunką", muszą mieć pewność, że trafi prosto do domu i takie tam. Samochodu nie mam, Marcela nie było, autobusem przecież nie pojadę, na taksówkę miałabym czekać godzinę bo wolnych nie było no i niestety, chcąc nie chcąc, musiałam poprosić Marco aby mnie zawiózł, bo tylko on był wolny.
Mijaliśmy kolejne ulice Dortmundu, aby znaleźć się w oddalonej o 20 km miejscowości, gdzie znajdował się ośrodek. Jakoś do rozmowy się nie kwapiłam mając na uwadze wczorajsze wydarzenia i moje postanowienie. O dziwo on też siedział cicho, jednak do czasu.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze. - odpowiedziałam oschle.
- Kacyk przeszedł? - zaśmiał się.
- Tak. - nie zmieniłam tonu, co chyba wyczuł, gdyż zapytał:
- Jesteś na mnie zła czy co?
- No co ty. Pewnie, że nie. - sarkazm przemawiał przeze mnie. Nie mogąc się powstrzymać dodałam - Za co miałabym być na ciebie zła? Za to, że mieszasz mi w głowie? Mówisz mi jedno a za chwile robisz drugie? Skąd w ogóle pomysł, że mogę być zła...
- O co ci chodzi? - spytał, chyba w ogóle niczego nie rozumiejąc Ale to już nie mój problem.
- O nic. Błagam cię, nie kontaktujmy się, unikajmy się, nie wiem co jeszcze, po prostu daj mi spokój. O twoich wczorajszych słowach już zapomniałam, więc masz drogę wolną. Możesz spokojnie być z Caro.
- O to ci chodzi. Iga, ja... - nie dokończył, bo natychmiast mu przerwałam.
- Nic nie mów. Dzisiaj poprosiłam cię o pomoc z konieczności, ale więcej to się nie powtórzy, obiecuję. Nie chce już na ten temat rozmawiać. Dałam się wykorzystać, miałam być tylko pocieszeniem po niej? Zresztą, nie odpowiadaj, nie chce tego wiedzieć. Boże, mieliśmy nie rozmawiać już. Masz się do mnie nie odzywać! - krzyknęłam, jednak mój stanowczy ton nie zrobił na nim żadnego wrażenia a wręcz przeciwnie, widziałam uśmiech na jego twarzy. A niech cię szlag! Nawet teraz jego uśmiech sprawia, że miękną mi kolana...
Po dojechaniu na miejsce, załatwieniu wszystkich administracyjnych spraw wracaliśmy do domu. Tym razem ani ja, ani Marco nie wypowiedzieliśmy nawet słowa. Mówił głównie pan Edmund, jak było itp. a ja tylko uśmiechałam się, udając, że słucham.
- Dzieci, ja tylko mówię i mówię a wy ciągle siedzicie cicho. To teraz wy opowiadajcie jak wam minął ten czas? Poradziłaś sobie Iga sama?
- Dałam sobie radę. A jak się pan czuje? - spytałam.
- O lepiej, stawy już tak nie bolą. No ale, starość nie radość. - pan Edmund tryskał humorem.
Kilka minut później byliśmy już w domu. Marco pomógł mi zanieść bagaż pana Edmunda, jednak musiałam wrócić do jego samochodu po torebkę. Kiedy zamykałam drzwi Reus przytrzymał je i powiedział:
- Iga, posłuchaj mnie...
- Nie, to ty mnie posłuchaj - przerwałam mu po raz kolejny - możesz się śmiać ale ja nie żartowałam. Dziękuję ci bardzo za pomoc, ale na prawdę daj mi święty spokój. Aha, i oddaje pięniądze za paliwo, mam nadzieję, że 20 Euro wystarczy bo nie mam więcej. Cześć. - odwróciłam się i skierowałam w stronę domu, zostawiając go ze zdziwionym wyrazem twarzy. Trudno, może kiedyś zrozumie o co mi chodzi.
Po dniu pełnym wrażeń, dość szybko położyłam się spać, podobnie pan Edmund. Kiedy już zasypiałam, rozdzwonił się mój telefon. "Niezłe wyczucie czasu, nie ma co" - pomyślałam.
- Słucham? - spytałam, nie spoglądając nawet na wyświetlacz telefonu.
- No cześć. Co tam u ciebie słychać? Zapomniałaś już, że masz jeszcze przyjaciół w Polsce?
- Ojej, cześć Magda. Oczywiście, że nie zapomniałam. U mnie w porządku, ale co u was?
Przyjaciółka szczegółowo opowiedziała mi, jak żyje i co się okazało, jest z Kubą! Tak, tym samym, z którym się przyjaźnię i który to mnie jakiś czas temu wyznał miłość, która się okazała po prostu pomyłką. Cieszyłam się oczywiście, że kogoś w końcu ma i, że jest szczęśliwa. Ale może odezwała się we mnie nutka zazdrości, że to ja nadal jestem sama i nic nie wskazywało na to, aby mój status miał się zmienić... W końcu niestety temat zszedł na Reusa. Chcąc nie chcąc opowiedziałam jej dosłownie wszystko, o Caro również. Byłam pewna, że zaraz zacznie mi współczuć, pocieszac itp, jednak byłam w ogromnym błędzie...
- Wiesz co, ty to jednak faktycznie czasem przerażasz mnie swoją głupotą! - niemal krzyknęła i dodała - obraziłaś się na niego za swoje domysły?
- Jakie domysły. Widziałam Caro, to chyba świadczy o jednym... A po za tym myślałam, że jakos mnie pocieszysz... - byłam zdziwiona jej reakcją, to musze przyznać.
- Nie ma powodu, bo to akurat twoja wina. Skąd wiesz po co ona tam była, nawet nie dałaś mu dojść do słowa. Teraz na pewno pomyśli , że jesteś zakompleksioną gówniarą i stracisz jakąkolwiek szansę, żeby mieć takiego super faceta! Może się jedynie spotkali po latach? Nie możesz tego wiedzieć. Powinnaś go przeprosić.
- Skończyłaś już swój wykład? - powiedziałam, kiedy wreszcie zamilkła. - Nie mogę iść do niego i go przeprosić. W ciągu tych kilku tygodni tylko się kłócimy i przepraszamy i nic dobrego z tego nie wynika.
- No pod tym względem to pasujecie do siebie idealnie. Jedno bardziej uparte od drugiego. Jak ci tak na nim zależy to go przeproś i to jak najszybciej!
- Nie zależy mi na nim! - zaprzeczyłam jak najszybciej.
- Dobra, już ja cię już znam. Swoją drogą, kiedy wracasz?
- Na święta pewnie, kończy mi się wtedy umowa.
- To fajnie, czyli już niedługo. Dobra kończe, bo idziemy z Kubą na imprezę. Trzymaj się i odzywaj częściej. I może jeszcze zmądrzej trochę. - powiedziała i oboje zaczełyśmy się śmiać.
- Pa pa. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Magda faktycznie miała rację, nie wzięłam pod uwagę tego, co o mnie może pomyśleć teraz Reus. Nie znamy się jakoś super, więc w dalszym ciągu kształtujemy zdanie o sobie. Po dzisiejszym napadzie na Marco, w jego oczach jestem pewnie skończona...
sobota, 29 marca 2014
poniedziałek, 17 marca 2014
Rozdział 16
Bardzo zdziwiło mnie zachowanie Marco, kiedy usłyszał o Caro, i jego szybkie wyjście. Zresztą nie tylko mnie, bo wnioskując po minie Marcela, on również był zaskoczony. Jednak nie byłam w stanie wtedy o tym myśleć, kac-morderca nie miał serca. Dlatego postanowiłam wziąć szybki prysznic i położyć się spać choć jeszcze na chwilę, aby móc jakoś funkcjonować.
*MARCO*
- Co to miało być? - spytał mnie Marcel, kiedy opuściliśmy dom pana Edmunda.
- O czym mówisz? - w zasadzie nie wiedziałem co miał na myśli, sytuację w jakiej mnie zastał z Igą czy o reakcję na Caro...
- Nie pytaj głupio. Wiadomo, że o twoje wyjście jakby się paliło.
- Caro jest w Dortmundzie? - wypaliłem, mówiąc na głos to o czym myślałem. Szkoda, że nie ugryzłem się w język, uniknąłbym pytań.
- Nie wiem, chyba jest skoro tu wczoraj była. A co cię tak to raptem interesuje? - spytał, nie domyślając się niczego. W zasadzie sam nie wiedziałem o co mi chodzi. Kiedy tylko o niej usłyszałem wróciły wspomnienia, chwile dobre i te złe niestety też. Ale to mamy za sobą, zdradziła mnie a ja jej to wybaczyłem, zaznaczając tylko, że już razem nie będziemy. Po naszym rozstaniu wyjechała do Berlina i z tego co było mi wiadomo miała tam zostać na stałe. I tak było dobrze, nie myślałem o niej. Ale teraz, kiedy wiem, że tu jest wszystko jakby wróciło. Czy to możliwe, żebym nadal coś do niej czuł?
- A tak tylko pytam, dawno jej nie widziałem. - odpowiedziałem wymijająco.
- Chcesz się z nią spotkać? - spytał Marcel a ja w duchu krzyczałem "TAK!"
- Może. - odparłem.
- Jak to w ogóle między wami jest? Macie jakiś kontakt, żyjecie w zgodzie czy nie? - dopytywał kumpel.
- Jakbym miał z nią kontakt to bym nie pytał czy jest w Dortmundzie.Wybaczyłem jej, jest między nami okej. Tak sądzę przynajmniej.
- Dobra już chyba wiem o co tu chodzi. Sorry Marco, ale za długo cię znam więc wiem kiedy kłamiesz. Dalej coś czujesz do Carolin, mam rację? - spytał.
- Ehh... sam nie wiem. Jak Iga o niej wspomniała to jakoś tak miałem ochotę jak najszybciej ją zobaczyć. Może jeszcze jest dla nas jakaś szansa.
- No dobra, ale co cię tak naszło na nią właśnie teraz? Nie raz ktoś wspominał o niej i jakos nie wybiegałeś jak poparzony.
- Wtedy nikt nie mówił, że ona tu jest więc miałem świadomość, że i tak jej nie zobaczę. Zresztą, nie ważne. Sam nie wiem co mam myśleć. - westchnąłem.
- Na twoim miejscu bym się tak nie napalał póki co. Nie wiesz czy Caro jest sama czy kogoś ma no i co najważniejsze czy zostaje w Dortmundzie czy też jest tu tylko chwilowo. - powiedział Marcel.
- Ale przynajmniej będzie w Niemczech...
- Wyczuwam insynuacje do Igi. Co planujesz wobec niej? Bo chyba mi nie powiesz, że była ci obojętna bo w to i tak nie uwierzę. - spytał, a ja dopiero teraz zobaczyłem beznadziejność mojej sytuacji.
- Nic się nie zaczęło, więc nie ma czego kończyć. - uciąłem temat nie chcąc brnąć dalej, gdyż sam nie byłem pewien niczego.
- Jak uważasz. Idę do domu, trzymaj się. - pożegnał się Marcel i oboje udaliśmy się do swoich domów.
Postanowiłem nie tracić czasu tylko od razu napisać do Caro. Ciekawe czy zechce się ze mną w ogóle zobaczyć. Po kilku minutach otrzymałem odpowiedź: "Zaskoczyłeś mnie ta wiadomością. Dzisiaj mam wolny wieczór, więc możemy się spotkać. Gdzie? " Przyznam szczerze, że się ucieszyłem, dlatego odpisałem, aby przyjechała do mnie. Lepiej się nie pokazywać razem na mieście, po co komu plotki.
*IGA*
Obudziłam się na całe szczęście w lepszym stanie. Jednak straciłam cały dzień, gdyż była już godzina 17 a miałam spać chwilę. Muszę ogarnąć w domu, jutro wraca pan Edmund, przydałoby się też zrobić zakupy. Nie zastanawiając się dłużej ubrałam się i wyszłam do najbliższego supermarketu. Kątem oka zobaczyłam stojący samochód obok domu Marco i wysiadającą z niego kobietę. No tak, poznaje. Panna Caro Böhs, nawet nie byłam specjalnie zdziwiona jej widokiem. Po dzisiejszym zachowaniu Marco wiedziałam, że coś w tej sprawie się kroi. Nie sądziłam tylko, że tak szybko. Jeszcze kilka godzin temu Reus przekonywał mnie, że mu na mnie zależy a teraz proszę. Jednak nie można mu wierzyć... Ale mimo wszystko poczułem lekkie ukłucie... zazdrości? Iga, ogarnij się! Im szybciej o nim zapomnę tym lepiej, zero kontaktu. Od dzisiaj ! Ehh... który to już raz chce o nim zapominać?
*MARCO*
- Co to miało być? - spytał mnie Marcel, kiedy opuściliśmy dom pana Edmunda.
- O czym mówisz? - w zasadzie nie wiedziałem co miał na myśli, sytuację w jakiej mnie zastał z Igą czy o reakcję na Caro...
- Nie pytaj głupio. Wiadomo, że o twoje wyjście jakby się paliło.
- Caro jest w Dortmundzie? - wypaliłem, mówiąc na głos to o czym myślałem. Szkoda, że nie ugryzłem się w język, uniknąłbym pytań.
- Nie wiem, chyba jest skoro tu wczoraj była. A co cię tak to raptem interesuje? - spytał, nie domyślając się niczego. W zasadzie sam nie wiedziałem o co mi chodzi. Kiedy tylko o niej usłyszałem wróciły wspomnienia, chwile dobre i te złe niestety też. Ale to mamy za sobą, zdradziła mnie a ja jej to wybaczyłem, zaznaczając tylko, że już razem nie będziemy. Po naszym rozstaniu wyjechała do Berlina i z tego co było mi wiadomo miała tam zostać na stałe. I tak było dobrze, nie myślałem o niej. Ale teraz, kiedy wiem, że tu jest wszystko jakby wróciło. Czy to możliwe, żebym nadal coś do niej czuł?
- A tak tylko pytam, dawno jej nie widziałem. - odpowiedziałem wymijająco.
- Chcesz się z nią spotkać? - spytał Marcel a ja w duchu krzyczałem "TAK!"
- Może. - odparłem.
- Jak to w ogóle między wami jest? Macie jakiś kontakt, żyjecie w zgodzie czy nie? - dopytywał kumpel.
- Jakbym miał z nią kontakt to bym nie pytał czy jest w Dortmundzie.Wybaczyłem jej, jest między nami okej. Tak sądzę przynajmniej.
- Dobra już chyba wiem o co tu chodzi. Sorry Marco, ale za długo cię znam więc wiem kiedy kłamiesz. Dalej coś czujesz do Carolin, mam rację? - spytał.
- Ehh... sam nie wiem. Jak Iga o niej wspomniała to jakoś tak miałem ochotę jak najszybciej ją zobaczyć. Może jeszcze jest dla nas jakaś szansa.
- No dobra, ale co cię tak naszło na nią właśnie teraz? Nie raz ktoś wspominał o niej i jakos nie wybiegałeś jak poparzony.
- Wtedy nikt nie mówił, że ona tu jest więc miałem świadomość, że i tak jej nie zobaczę. Zresztą, nie ważne. Sam nie wiem co mam myśleć. - westchnąłem.
- Na twoim miejscu bym się tak nie napalał póki co. Nie wiesz czy Caro jest sama czy kogoś ma no i co najważniejsze czy zostaje w Dortmundzie czy też jest tu tylko chwilowo. - powiedział Marcel.
- Ale przynajmniej będzie w Niemczech...
- Wyczuwam insynuacje do Igi. Co planujesz wobec niej? Bo chyba mi nie powiesz, że była ci obojętna bo w to i tak nie uwierzę. - spytał, a ja dopiero teraz zobaczyłem beznadziejność mojej sytuacji.
- Nic się nie zaczęło, więc nie ma czego kończyć. - uciąłem temat nie chcąc brnąć dalej, gdyż sam nie byłem pewien niczego.
- Jak uważasz. Idę do domu, trzymaj się. - pożegnał się Marcel i oboje udaliśmy się do swoich domów.
Postanowiłem nie tracić czasu tylko od razu napisać do Caro. Ciekawe czy zechce się ze mną w ogóle zobaczyć. Po kilku minutach otrzymałem odpowiedź: "Zaskoczyłeś mnie ta wiadomością. Dzisiaj mam wolny wieczór, więc możemy się spotkać. Gdzie? " Przyznam szczerze, że się ucieszyłem, dlatego odpisałem, aby przyjechała do mnie. Lepiej się nie pokazywać razem na mieście, po co komu plotki.
*IGA*
Obudziłam się na całe szczęście w lepszym stanie. Jednak straciłam cały dzień, gdyż była już godzina 17 a miałam spać chwilę. Muszę ogarnąć w domu, jutro wraca pan Edmund, przydałoby się też zrobić zakupy. Nie zastanawiając się dłużej ubrałam się i wyszłam do najbliższego supermarketu. Kątem oka zobaczyłam stojący samochód obok domu Marco i wysiadającą z niego kobietę. No tak, poznaje. Panna Caro Böhs, nawet nie byłam specjalnie zdziwiona jej widokiem. Po dzisiejszym zachowaniu Marco wiedziałam, że coś w tej sprawie się kroi. Nie sądziłam tylko, że tak szybko. Jeszcze kilka godzin temu Reus przekonywał mnie, że mu na mnie zależy a teraz proszę. Jednak nie można mu wierzyć... Ale mimo wszystko poczułem lekkie ukłucie... zazdrości? Iga, ogarnij się! Im szybciej o nim zapomnę tym lepiej, zero kontaktu. Od dzisiaj ! Ehh... który to już raz chce o nim zapominać?
wtorek, 11 marca 2014
Rozdział 15
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Leżałam na kanapie, przykryta jakimś kocem, w sukience, w której byłam wczoraj w klubie i co najdziwniejsze, w butach. Jednak bardziej dziwniejszy był dla mnie fakt, że właśnie stali nade mną Marco i Marcel. Aha, czyli to jednak wczoraj byli oni. Przetarłam oczy (wciąż pomalowane, bo na dłoniach został mi czarny ślad po tuszu do rzęs) i podniosłam głowę.
- Co wy tu robicie? - spytałam, kiedy wreszcie uświadomiłam sobie co tak na prawdę tu się dzieje.
- Jak to co? Nic nie pamiętasz? - spytał Marcel. Boże, czyżbym aż tak się schlała, że nic nie pamiętam?
- No nie bardzo. - odpowiedziałam.
- Wcale się nie dziwię. - zaśmiał się Marco, ale kiedy zobaczył moje wrogie spojrzenie skierowanie ku niemu, od razu uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Czy mógłby mi ktoś wreszcie łaskawie powiedzieć, co tu się do cholery dzieje? I dlaczego leże w ubraniu i co najlepsze, w szpilkach? - straciłam cierpliwość i się wkurzyłam, ale chyba głownie na samą siebie, za te luki w pamięci.
- Dobra, spokojnie Iga. - odpowiedział Marcel i zaczął opowiadać o wczorajszym wieczorze. - Byliśmy wczoraj z Marco w klubie i kiedy mieliśmy wracać zobaczyliśmy cię przy barze więc podeszliśmy. Dziękuj Bogu, że to byliśmy akurat my, bo jak wstałaś to, delikatnie mówiąc, straciłaś równowagę. Na ladzie stało kilka pustych szklanek po drinkach, więc się nie zdziwiłem, dlaczego musiałem cię łapać. Wsadziliśmy cię jakoś do samochodu, przywieźliśmy tu i położyliśmy. Wybacz, że w butach, ale strasznie się wyrywałaś no i nie dało rady ich zdjąć. No i to cała historia.
- Dobra, to już rozumiem. Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia. Co WY tu robicie, teraz?
- A właśnie, zapomniałem dodać. Bo jak już cię jakoś położyliśmy i zasnęłaś, to woleliśmy zostać tu i cię przypilnować. W zasadzie to głownie Marco cię pilnował, bo ja chyba zasnąłem. Musieliśmy tu przenocować bo wiesz, nigdy nie wiadomo co pijanemu strzeli do głowy. - odpowiedział Marcel, przy okazji wyśmiewając się ze mnie.
- To nie jest śmieszne Marcel, ja serio nic nie pamiętam. Kurcze, tak mi wstyd... Ale głowa to mi chyba zaraz pęknie.
- Nie masz tu aspiryny bo już pozwoliłem sobie poszukać. Wiesz co, zaraz skoczę do siebie i przyniosę. Poczekaj tu z Marco. - odparł puszczając mi oczko. Wyszedł tak szybko, że nawet nie zdążyłam zaprotestować, bo nie chciałam być sam na sam z Reusem.
Nastała krepująca cisza, którą przerwał Marco. W sumie wiedziałam, że tak będzie.
- Iga, skoro mamy teraz chwilę to chciałbym cię jeszcze raz przeprosić. No wiesz, za tamto przed moim domem. - powiedział Marco tak przepełnionym skruchą głosem, że miałam ochotę rzucić mu się na szyję, nie zważając na boląca głowę i przeprosić za wyjazd i za wszystko. Na szczęście się powstrzymałam. - Nie wiem co wtedy na mnie napadło, miałem chyba zły dzień. Nie gniewaj się już na mnie..Wcale tak nie myślę, jak powiedziałem..
- Dobra. Myślę, że możemy już zakopać ten topór wojenny. W zasadzie ja się na ciebie nie gniewałam, po prostu miałeś rację, że nie mamy o czym już rozmawiać. Nie chciałam ci komplikować życia przez tamten.. hmm.. incydent, który miał miejsce podczas wakacji.
- Ja bym tego incydentem nie nazwał. Dla mnie to miało duże znaczenie. Pamiętasz co ci powiedziałem na lotnisku, zanim mnie pożegnałaś? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
Oczywiście, że pamiętałam. Takich słów się nie zapomina...
- Tak. - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół.
- To wciąż aktualne. Nie zapomniałem o tobie przez ten czas kiedy cię tu nie było. Dalej mi na tobie zależy...
- Marco, przecież masz dziewczynę... - bardziej stwierdziłam niż spytałam, nadal nie podnosząc na blondyna wzroku.
- Simone? Nie jest moją dziewczyną i w zasadzie nawet nie była. Spotykaliśmy bez żadnych zobowiązań, ale to już koniec.- odparł i ujął moją twarz w dłoń, podnosząc do góry. Ponownie patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry i pewnie skończyłoby się to tak samo jak na plaży, czyli pocałunkiem, gdyby do domu nie wpadł Marcel.
- Już jestem, wszystko mam. Oj.. chyba przyszedłem nie w porę. - zakomunikował z głupim uśmieszkiem na twarzy, widząc nas tak blisko siebie. Od razu odsunęłam się od Marco.
- W porę, w porę. Dawaj co masz bo nie wytrzymam. - odparłam, lekko zmieszana.
- Masz, wypij to. - podał mi szklankę i dodał. - Skąd w ogóle pomysł iść samej do klubu i się napić. Przecież ktoś mógłby wykorzystać fakt, że jesteś zalana i nie daj boże coś ci zrobić.
- No na początku nie byłam sama. - czułam się poniekąd jakbym to mamie się tłumaczyła, gdzie byłam i co robiłam.
- A z kim? Bo jakoś nikogo obok ciebie nie widziałem.
- No i byś nie zobaczył. Na początku byłam z Cathy, Rhiannon, Lisą, Marią i Caro. Ale później one pojechały a ja zostałam. A dalej to już nie wiem jak było.
- Jaka Caro? - spytał Marco, wyraźnie ożywiony.
- Caro Böhs. Przedstawiła się jako twoja była dziewczyna. - odpowiedziałam, ale zauważyłam te iskierki w oczach Marco, kiedy usłyszał o kim mówię.
- Aha. Dobra Marcel, idziemy. Niech Iga się wyśpi, bo dalej niemrawo wygląda. To zobaczenia, pa. - odparł bardzo zniecierpliwiony i wyszedł nie czekając na moje pożegnanie ciągnąc za sobą Marcela.
- Ee to zobaczenia, odezwę się później. - powiedział Marcel, jednak jego mina wskazywała dosłownie to samo co moja, "o co chodzi Marco?"
- Co wy tu robicie? - spytałam, kiedy wreszcie uświadomiłam sobie co tak na prawdę tu się dzieje.
- Jak to co? Nic nie pamiętasz? - spytał Marcel. Boże, czyżbym aż tak się schlała, że nic nie pamiętam?
- No nie bardzo. - odpowiedziałam.
- Wcale się nie dziwię. - zaśmiał się Marco, ale kiedy zobaczył moje wrogie spojrzenie skierowanie ku niemu, od razu uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Czy mógłby mi ktoś wreszcie łaskawie powiedzieć, co tu się do cholery dzieje? I dlaczego leże w ubraniu i co najlepsze, w szpilkach? - straciłam cierpliwość i się wkurzyłam, ale chyba głownie na samą siebie, za te luki w pamięci.
- Dobra, spokojnie Iga. - odpowiedział Marcel i zaczął opowiadać o wczorajszym wieczorze. - Byliśmy wczoraj z Marco w klubie i kiedy mieliśmy wracać zobaczyliśmy cię przy barze więc podeszliśmy. Dziękuj Bogu, że to byliśmy akurat my, bo jak wstałaś to, delikatnie mówiąc, straciłaś równowagę. Na ladzie stało kilka pustych szklanek po drinkach, więc się nie zdziwiłem, dlaczego musiałem cię łapać. Wsadziliśmy cię jakoś do samochodu, przywieźliśmy tu i położyliśmy. Wybacz, że w butach, ale strasznie się wyrywałaś no i nie dało rady ich zdjąć. No i to cała historia.
- Dobra, to już rozumiem. Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia. Co WY tu robicie, teraz?
- A właśnie, zapomniałem dodać. Bo jak już cię jakoś położyliśmy i zasnęłaś, to woleliśmy zostać tu i cię przypilnować. W zasadzie to głownie Marco cię pilnował, bo ja chyba zasnąłem. Musieliśmy tu przenocować bo wiesz, nigdy nie wiadomo co pijanemu strzeli do głowy. - odpowiedział Marcel, przy okazji wyśmiewając się ze mnie.
- To nie jest śmieszne Marcel, ja serio nic nie pamiętam. Kurcze, tak mi wstyd... Ale głowa to mi chyba zaraz pęknie.
- Nie masz tu aspiryny bo już pozwoliłem sobie poszukać. Wiesz co, zaraz skoczę do siebie i przyniosę. Poczekaj tu z Marco. - odparł puszczając mi oczko. Wyszedł tak szybko, że nawet nie zdążyłam zaprotestować, bo nie chciałam być sam na sam z Reusem.
Nastała krepująca cisza, którą przerwał Marco. W sumie wiedziałam, że tak będzie.
- Iga, skoro mamy teraz chwilę to chciałbym cię jeszcze raz przeprosić. No wiesz, za tamto przed moim domem. - powiedział Marco tak przepełnionym skruchą głosem, że miałam ochotę rzucić mu się na szyję, nie zważając na boląca głowę i przeprosić za wyjazd i za wszystko. Na szczęście się powstrzymałam. - Nie wiem co wtedy na mnie napadło, miałem chyba zły dzień. Nie gniewaj się już na mnie..Wcale tak nie myślę, jak powiedziałem..
- Dobra. Myślę, że możemy już zakopać ten topór wojenny. W zasadzie ja się na ciebie nie gniewałam, po prostu miałeś rację, że nie mamy o czym już rozmawiać. Nie chciałam ci komplikować życia przez tamten.. hmm.. incydent, który miał miejsce podczas wakacji.
- Ja bym tego incydentem nie nazwał. Dla mnie to miało duże znaczenie. Pamiętasz co ci powiedziałem na lotnisku, zanim mnie pożegnałaś? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
Oczywiście, że pamiętałam. Takich słów się nie zapomina...
- Tak. - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół.
- To wciąż aktualne. Nie zapomniałem o tobie przez ten czas kiedy cię tu nie było. Dalej mi na tobie zależy...
- Marco, przecież masz dziewczynę... - bardziej stwierdziłam niż spytałam, nadal nie podnosząc na blondyna wzroku.
- Simone? Nie jest moją dziewczyną i w zasadzie nawet nie była. Spotykaliśmy bez żadnych zobowiązań, ale to już koniec.- odparł i ujął moją twarz w dłoń, podnosząc do góry. Ponownie patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry i pewnie skończyłoby się to tak samo jak na plaży, czyli pocałunkiem, gdyby do domu nie wpadł Marcel.
- Już jestem, wszystko mam. Oj.. chyba przyszedłem nie w porę. - zakomunikował z głupim uśmieszkiem na twarzy, widząc nas tak blisko siebie. Od razu odsunęłam się od Marco.
- W porę, w porę. Dawaj co masz bo nie wytrzymam. - odparłam, lekko zmieszana.
- Masz, wypij to. - podał mi szklankę i dodał. - Skąd w ogóle pomysł iść samej do klubu i się napić. Przecież ktoś mógłby wykorzystać fakt, że jesteś zalana i nie daj boże coś ci zrobić.
- No na początku nie byłam sama. - czułam się poniekąd jakbym to mamie się tłumaczyła, gdzie byłam i co robiłam.
- A z kim? Bo jakoś nikogo obok ciebie nie widziałem.
- No i byś nie zobaczył. Na początku byłam z Cathy, Rhiannon, Lisą, Marią i Caro. Ale później one pojechały a ja zostałam. A dalej to już nie wiem jak było.
- Jaka Caro? - spytał Marco, wyraźnie ożywiony.
- Caro Böhs. Przedstawiła się jako twoja była dziewczyna. - odpowiedziałam, ale zauważyłam te iskierki w oczach Marco, kiedy usłyszał o kim mówię.
- Aha. Dobra Marcel, idziemy. Niech Iga się wyśpi, bo dalej niemrawo wygląda. To zobaczenia, pa. - odparł bardzo zniecierpliwiony i wyszedł nie czekając na moje pożegnanie ciągnąc za sobą Marcela.
- Ee to zobaczenia, odezwę się później. - powiedział Marcel, jednak jego mina wskazywała dosłownie to samo co moja, "o co chodzi Marco?"
środa, 5 marca 2014
Rozdział 14
Kolejne dni mijały głównie na unikaniu Marco. Nie było to rzeczą trudną, gdyż on ciągle był w rozjazdach, tu mecz, tam trening. Do tego Liga Mistrzów i wyjazdy za granicę. Wiem to wszystko od Marcela, gdyż jedynie z nim tu się kumpluje no i przecież mieszkamy obok .Zdaje mi relacje niemal ze wszystkiego, czasem odnoszę wrażenie, że robi to tylko po to, aby mnie wkurzyć, ale trudno. Jednak mimo to, starałam się nie wpadać na piłkarza. Dalej nikt nie wiedział o moim pobycie w Dortmundzie (oczywiście z wyjątkiem Marcela i Reusa), przynajmniej ja nikogo nie poinformowałam. Jakby nie patrzeć, jestem tu w pracy, a nie na wczasach jak dwa miesiące temu. Mimo obietnic o utrzymywaniu kontaktu, relacje nasze trochę podupadły, mam tu na myśli głównie Cathy, Lisę i Anię. Wydaje mi się, że byłyśmy sobie jedynie epizodami w życiu, bez szans na jakieś dłuższe przyjaźnie. Jeśli chodzi o pana Edmunda, kilka dniu temu wyjechał na tydzień do sanatorium, gdyż źle się czuł. Mnie kazał zostać w jego domu i pilnować "dorobku jego życia, bo tylko mi może tu zaufać", jak stwierdził. Więc zostałam i pilnuje tego dorobku jego życia.
Właśnie przygotowywałam sobie obiad, kiedy rozdzwonił się mój telefon. 'Obcy numer, ale kierunkowy z Niemiec, ciekawe kto to...' - pomyślałam.
- Słucham? - spytałam.
- Iga, jak mogłaś nie powiedzieć, że jesteś w Dortmundzie!?
- Cathy? - spytałam zaskoczona.
- We własnej osobie. A teraz mów, od kiedy tu jesteś i na jak długo? Przyjechałaś do Marco?- spytała.
Chyba o niczym nie wie. - zastanawiałam się. - Jestem już ponad tydzień. I nie, nie przyjechałam do Marco, pracuję tu. Opiekuję się starszym panem z Polski, sprzątam i takie tam. - odpowiedziałam.
- No ale przecież mówiłaś, że pójdziesz na studia. A na jak długo zostajesz?
- Długa historia. Póki co na 3 miesiące. Później się zobaczy. Ale Cathy, kto ci powiedział, że tu jestem?
- Marco coś wspominał Matsowi, więc stąd wiem. Bo ty raczej byś nigdy nie raczyła mnie poinformować! - powiedziała udając złość i dodała - Musimy koniecznie się spotkać. Masz dzisiaj czas?
- Mam czas jeszcze przez trzy dni, później wraca gospodarz domu.
- Świetnie, w takim razie idziemy dzisiaj do jakiegoś klubu! - oznajmiła mi Cathy radośnie.
- Czemu nie... a kto jeszcze się wybiera? - spytałam, nie chcąc bezpośrednio pytać czy będzie Marco, którego mógłby zabrać Mats, aby uniknąć zbędnych pytań.
- Rhiannon Woods, dziewczyna Mitchela Langeraka, może Ania Lewandowska jeśli jest w Niemczech i jeszcze kilka innych dziewczyn. Mats dostał powołanie do kadry więc jest na zgrupowaniu, także urlopu nie ma jak inni piłkarze. O 20 przyjadę po ciebie, tylko powiedz gdzie jesteś.
- Obecnie mieszkam obok Reusa, trafisz.
- W takiem razie do zobaczenia wieczorem! Pa. - powiedziała i się rozłączyła.
No to wieczór z głowy... Przynajmniej nie będzie tam Reusa, bo powołanie też na pewno dostał.
3 godziny później...
Byłam już gotowa do wyjścia i czekałam na Cathy. Ubrałam się dosyć lekko, jak na panującą już jesień, ale wieczory były jeszcze w miarę ciepłe, wiec mogłam sobie na to pozwolić. Po chwili Cathy była pod domem i już byłyśmy w drodze na imprezę.
Sala była niesamowita, dużo ludzi, wszędzie migoczące światła. My miałyśmy oddzielną lożę; szczerze powiedziawszy pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, gdzie mogłam się pobawić w loży VIP. Przy naszym stoliku siedziało już kilka osób. Jak się okazało była tam Ria, o której wspominała Cathy, Lisa, Maria przyjaciółka dziewczyn, jednak wszystkie już się znałyśmy z imprezu u Marco. Zdziwił mnie fakt, że mnie pamiętają a Lisa w szczególności. Niemal rzuciła mi się na szyję gdy mnie zobaczyła.
- Nie wiedziałam, że jesteś ! Super znowu cię widzieć. - powiedziała Lisa i mnie ponownie uściskała.
Przy stoliku siedziała jeszcze jedna dziewczyna, której nie znałam, dosyć ładna blondynka, postanowiłam się przedstawić, lecz mnie uprzedziła.
- Hej, my się jeszcze nie znamy. Caro jestem. Caro Böhs. - przedstawiła się, ale widząc moją zdezorientowaną minę, szybko dodała (choć uważam, że całkiem niepotrzebnie). - Była dziewczyna Marco Reusa, jeśli pomoże ci to w identyfikacji.
- Chyba nie pomoże, bo nie rozpatruje ludzi w takich kategoriach. Jestem Iga Chlebicka, miło mi cię poznać. - odwzajemniłam uśmiech, jednak nie ukrywam, że był on sztuczny.
"Więc przyszło mi się bawić z byłą Reusa, super.. " - od razu pomyślałam.
- O Polka, super. Mam przyjaciół z Polski, świetni ludzie. -powiedziała Caro.
" Jednak chyba cię polubię" - dodałam w myślach.
Wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, tańczyłyśmy, śmiałyśmy się. Czułam się w ich towarzystwie, jakbyśmy się znały od lat. Około godziny 2 nad ranem Cathy powiedziała, że musi już wracać, gdyż rano musi jechać do Berlina. Reszta dziewczyn również już wracała, jednak ja postanowiłam zostać. Choćby i sama, nie miałam zbytnio czasu dla siebie przez ostatnie miesiące więc należy mi się. Pożegnałyśmy się, i poszłam w kierunku baru. Kiedy tak siedziałam przed ladą, nie wiem dlaczego zaczęłam myśleć o Marco. Co on takiego mógł we mnie widzieć, skoro tutaj ma Caro, bardzo ładną i w jego wieku na dodatek. Zamówiłam jednego drinka, później kolejnego i kolejnego... Finał tego był taki, że pamiętam jak przez mgłę twarz Marco i Marcela ( a może to nie byli oni? ) niemal wynoszących mnie z klubu, jakieś słowa jednego z nich, które zrozumiałam dopiero rano...
Właśnie przygotowywałam sobie obiad, kiedy rozdzwonił się mój telefon. 'Obcy numer, ale kierunkowy z Niemiec, ciekawe kto to...' - pomyślałam.
- Słucham? - spytałam.
- Iga, jak mogłaś nie powiedzieć, że jesteś w Dortmundzie!?
- Cathy? - spytałam zaskoczona.
- We własnej osobie. A teraz mów, od kiedy tu jesteś i na jak długo? Przyjechałaś do Marco?- spytała.
Chyba o niczym nie wie. - zastanawiałam się. - Jestem już ponad tydzień. I nie, nie przyjechałam do Marco, pracuję tu. Opiekuję się starszym panem z Polski, sprzątam i takie tam. - odpowiedziałam.
- No ale przecież mówiłaś, że pójdziesz na studia. A na jak długo zostajesz?
- Długa historia. Póki co na 3 miesiące. Później się zobaczy. Ale Cathy, kto ci powiedział, że tu jestem?
- Marco coś wspominał Matsowi, więc stąd wiem. Bo ty raczej byś nigdy nie raczyła mnie poinformować! - powiedziała udając złość i dodała - Musimy koniecznie się spotkać. Masz dzisiaj czas?
- Mam czas jeszcze przez trzy dni, później wraca gospodarz domu.
- Świetnie, w takim razie idziemy dzisiaj do jakiegoś klubu! - oznajmiła mi Cathy radośnie.
- Czemu nie... a kto jeszcze się wybiera? - spytałam, nie chcąc bezpośrednio pytać czy będzie Marco, którego mógłby zabrać Mats, aby uniknąć zbędnych pytań.
- Rhiannon Woods, dziewczyna Mitchela Langeraka, może Ania Lewandowska jeśli jest w Niemczech i jeszcze kilka innych dziewczyn. Mats dostał powołanie do kadry więc jest na zgrupowaniu, także urlopu nie ma jak inni piłkarze. O 20 przyjadę po ciebie, tylko powiedz gdzie jesteś.
- Obecnie mieszkam obok Reusa, trafisz.
- W takiem razie do zobaczenia wieczorem! Pa. - powiedziała i się rozłączyła.
No to wieczór z głowy... Przynajmniej nie będzie tam Reusa, bo powołanie też na pewno dostał.
3 godziny później...
Byłam już gotowa do wyjścia i czekałam na Cathy. Ubrałam się dosyć lekko, jak na panującą już jesień, ale wieczory były jeszcze w miarę ciepłe, wiec mogłam sobie na to pozwolić. Po chwili Cathy była pod domem i już byłyśmy w drodze na imprezę.
Sala była niesamowita, dużo ludzi, wszędzie migoczące światła. My miałyśmy oddzielną lożę; szczerze powiedziawszy pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, gdzie mogłam się pobawić w loży VIP. Przy naszym stoliku siedziało już kilka osób. Jak się okazało była tam Ria, o której wspominała Cathy, Lisa, Maria przyjaciółka dziewczyn, jednak wszystkie już się znałyśmy z imprezu u Marco. Zdziwił mnie fakt, że mnie pamiętają a Lisa w szczególności. Niemal rzuciła mi się na szyję gdy mnie zobaczyła.
- Nie wiedziałam, że jesteś ! Super znowu cię widzieć. - powiedziała Lisa i mnie ponownie uściskała.
Przy stoliku siedziała jeszcze jedna dziewczyna, której nie znałam, dosyć ładna blondynka, postanowiłam się przedstawić, lecz mnie uprzedziła.
- Hej, my się jeszcze nie znamy. Caro jestem. Caro Böhs. - przedstawiła się, ale widząc moją zdezorientowaną minę, szybko dodała (choć uważam, że całkiem niepotrzebnie). - Była dziewczyna Marco Reusa, jeśli pomoże ci to w identyfikacji.
- Chyba nie pomoże, bo nie rozpatruje ludzi w takich kategoriach. Jestem Iga Chlebicka, miło mi cię poznać. - odwzajemniłam uśmiech, jednak nie ukrywam, że był on sztuczny.
"Więc przyszło mi się bawić z byłą Reusa, super.. " - od razu pomyślałam.
- O Polka, super. Mam przyjaciół z Polski, świetni ludzie. -powiedziała Caro.
" Jednak chyba cię polubię" - dodałam w myślach.
Wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, tańczyłyśmy, śmiałyśmy się. Czułam się w ich towarzystwie, jakbyśmy się znały od lat. Około godziny 2 nad ranem Cathy powiedziała, że musi już wracać, gdyż rano musi jechać do Berlina. Reszta dziewczyn również już wracała, jednak ja postanowiłam zostać. Choćby i sama, nie miałam zbytnio czasu dla siebie przez ostatnie miesiące więc należy mi się. Pożegnałyśmy się, i poszłam w kierunku baru. Kiedy tak siedziałam przed ladą, nie wiem dlaczego zaczęłam myśleć o Marco. Co on takiego mógł we mnie widzieć, skoro tutaj ma Caro, bardzo ładną i w jego wieku na dodatek. Zamówiłam jednego drinka, później kolejnego i kolejnego... Finał tego był taki, że pamiętam jak przez mgłę twarz Marco i Marcela ( a może to nie byli oni? ) niemal wynoszących mnie z klubu, jakieś słowa jednego z nich, które zrozumiałam dopiero rano...
Subskrybuj:
Posty (Atom)