piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 7

Mam moralniaka. Totalny kac moralny. Dopiero rano dotarło do mnie co tak na prawdę się stało.A raczej... co mogło się stać. Na tej imprezie byłam na prawdę zła na Marco, ale przemyślałam sobie to wszystko i w zasadzie nie wiem za co tak na prawdę byłam  zła. Bo to również moja wina. Boje się, że Marco wziął mnie za panikarę, niedotyczkę i mogę już sobie pogratulować zaprzepaszczenia tak fajnie rozwijającej się znajomości. Tym bardziej, że nie odbierałam jego telefonów po powrocie do hotelu. Zadzwonić do Marco? - myślałam i kalkulowałam co będzie bardziej korzystne dla tej całej sytuacji.

*MARCO*

-Hej, jak samopoczucie? - spytałem Marcela siedzącego w kuchni i popijającego zsiadłe mleko.
-Świetnie. Nie mam kaca, jeśli o to ci chodzi. - odpowiedział z nutką złości w głosie.
-Spoko spoko. Mam pytanie. Wczoraj mówiłeś, że masz jakiś pomysł co do Igi?
-A no tak, coś tam sobie wczoraj umyśliłem jak sprzątaliśmy, ale nie wiem czy wypali.. - powiedział Marcel tajemniczo.
-Co ty kombinujesz?
-Słuchaj mnie i daj dokończyć. Tak sobie pomyślałem, że może spotkamy was w jakimś neutralnym miejscu, pogadacie wyjaśnicie sobie wszystko. Skoro nie chciała odbierać telefonów, to nie będzie miała wyjścia i będzie musiała cię wysłuchać jeśli bęziesz stał tuż na przeciw niej. Przecież nie ucieknie. - tłumaczył mój przyjaciel.
-To żeś wymyślił. A jakim cudem ją namówisz na spotkanie ze mną, skoro nie chciała nawet rozmawiać przez telefon? - powiedziałem sarkastycznie.
-No to właśnie o to chodzi, że ma nie wiedzieć że ty tam będziesz. Pogadam z nią, powiem żeby wyskoczyła gdzieś ze mną, gdzieś do knajpy czy coś w tym stylu, gdzie ty będziesz już czekał.
- W sumie to nie takie głupie. Ale to nie możesz być ty, przecież na pewno się domyśli, że ja też mam coś z tym wspólnego. Jestem pewien, że wie , że powiedziałem ci o wszystkim, to musi być ktoś inny. Wiem! Poprosimy Cathy, żeby ją gdzieś wyrwała, jej na pewno uwierzy. - z nutką nadziei na powodzenie powiedziałem Marcelowi.
- A może zrobimy imprezę nad jeziorem? Cathy powie Idze, że ciebie nie ma bo... pojechałeś z Mario do Monachium. Treningów już nie masz więc nie ma co czekać do weekendu. Zwołamy ekipę i przy okazji ty załatwisz swoje sprawy a my się pobawimy. Tylko nie mówmy nikomu o tym planie, żeby się nikt przypadkiem nie wygadał. - wyraźnie z własnego pomysłu ucieszył się Marcel, co i mi również pasowało. Zadzwoniłem od razu do Cathy, która zgodziła się nam pomóc, mówiąc że jesteśmy dziwni bo nie potrafimy normalnie pogadać z dziewczyną tylko kręcimy na około. Ze zwołaniem ekipy też problemu nie ma, bo oni zawsze chętni na party na plaży. Tak więc teraz wszystko w rękach Cathy.. i Igi.

*IGA*

Niedawno zadzwoniła do mnie Cathy i zaprosiła na imprezę na plaży dzisiaj. Podobno ma nie być Marco i Mario bo ich nie ma, czyli moje przypuszczenia, że Marco już nie chce mnie znać były prawdą. Chociaż mogłaby to być dobra okazja do pogadania...ale trudno się mówi. Swoją drogą kolejny dzień, kolejna impreza - ciekawie. Miałam dosyć ciągłych problemów i rozmyślania więc postanowiłam połazić po sklepach. Poszłam do galerii handlowej i wstąpiłam do Empika. Myślałam, że ten sklep tylko w Polsce jest. Chciałam znaleźć jakieś ładne pocztówki, wysłałabym rodzinie. Chodząc między półkami zauważyłam Matsa Hummelsa. Nadal miękną mi kolana na widok piłkarzy BVB, ale teraz mogę normalnie z nimi pogadać bo to moi znajomi. I tak było też tym razem, Mats podszedł do mnie i powiedział:
-O hej. Jak tam żyjesz?
-Dobrze. Szukam właśnie jakiegoś wdzianka na dzisiejszy wypad na plażę.
- A no, Marco imprez ciągle mało. Nad dortmundzkim jeziorkiem to chyba jeszcze nie byłaś? - spytał.
-Nie, nie byłam. Ale... Marco imprez ciągle mało? - odpowiedziałam zaskoczona, bo z tego wiem to Marco nie ma..
- No jemu jemu, w końcu to on coś z Marcelem kmini.
- A nie pojechał czasem z Mario do Monachium dzisiaj? - byłam na prawdę zaskoczona, ktoś tu chyba próbuje mnie zrobić w bambuko.
-Co? Nie no co ty, dzisiaj przecież dzwonił do mnie żebym wbijał wieczorem więc skoro to jego impreza to musi być. Ale co, coś nie tak, skąd w ogóle pomysł o Monachium?
-Nie, wszystko okej. Coś mi się obiło o oczy w gazecie, chyba coś źle przeczytałam. - uśmiechnęłam się sztucznie, nie chciałam mu mówić o mojej wersji bo w zasadzie sama nic z tego nie rozumiem.
-Widzisz, tak to jest z mediami. Nie warto tego czytać. Dobra, muszę już lecieć, do zobaczyska wieczorem! - pożegnał się i wyszedł ze sklepu. Ja uczyniłam to samo, cały czas myśląc o tym co mi powiedział Mats. Dziwne, że nawet nie spytał mnie o transport, który zaproponowała mi Cathy, nic nie wiedział, że z nimi jadę? Chodziłam po sklepach aż znalazłam sukienkę, cały czas myśląc o tym samym. Czyli wychodzi na to, że Marco tam będzie i wcale się ode mnie nie odwrócił. Tylko dlaczego Cathy powiedziała co innego? No tak, wszystko jasne... Marco chyba jednak też chce się ze mną spotkać, aż zrobiło mi się cieplej na sercu :) Nie powiem nikomu, że Mats ich wsypał, niech myślą że nie wiem. A teraz idę do hotelu się szykować, bo mało czasu zostało...

2 godziny później...

Dobra, jestem gotowa, Cathy z Matsem czekają na dole więc idę. Wsiadłam do samochodu, przywitałam się z Cathy i pojechaliśmy, oczywiście nie puściłam pary z ust, że wiem. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wszyscy już byli, czyli Łukasz i Ewa, Robert i Ania, Marcel, Moritz i Lisa i inni piłkarze z partnerkami. Przywitałam się ze wszystkimi i wzrokiem szukałam Marco. Wtedy podszedł do mnie Marcel i spytał:
-Czemu tak się rozglądasz? Szukasz kogoś?
-Ja? Nie, po prostu podziwiam te piękne miejsce. - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Ee..pomogłabys mi może yyy... przynieśc napoje? - spytał Marcel jąkając się, wiedziałam że już coś kręci, normalnie by się nie denerwował.
-Jasne, chodźmy.
Jednak moje przeczucia nie były bezpodstawne. Poszliśmy za górkę tuż obok, gdzie stał Marco.
-To może ja was zostawię. - powiedział Marcel jak małe dziecko, które chce uniknąć kary za stłuczony wazon.
-Cześć Marco. Nie musiałeś tu się chować. Wiedziałam, że będziesz.
-Ale..skąd wiedziałaś? Cathy ci powiedziała? - spytał zaskoczony.
- Nikt mi nie powiedział. - skłamałam. - Po prostu nie dopracowaliście swojego planu. Dlaczego tak usilnie chciałeś się ze mną spotkać?
-Hmm.. chce z tobą porozmawiać o tym co się wczoraj stało. Chce cię przeprosić..
-Przeprosić? Niby za co? Słuchaj Marco, to ja przepraszam, że nie odbierałam wczoraj telefonów od ciebie. Byłam trochę..no wiesz, speszona? Przemyślałam  sobie to wszystko i nie potrzebnie tak szybko wyszłam. W zasadzie nic się nie stało, zapomnijmy o tym, dobrze? - spytałam.
- Nie. Nie mogę o tym zapomnieć. - odpowiedział Marco i podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego przeboski zapach, który czułam wczoraj, gdy stał tak blisko mnie. - Nie mogę i nie chce.
I wtedy chwycił dłońmi moją twarz i pocałował. Gdy nasze usta się złączyły, poczułam, że cały świat dla mnie nie istnieje oprócz nas, oprócz tej chwili. Nagle odsunął twarz od mojej i spojrzał mi w oczy. Tym razem nie chciałam uciekać, chwilo trwaj! Ponownie odwzajemniłam pocałunek a Marco przysunął mnie mocniej do swojej piersi. To chyba był najpiękniejszy moment całego mojego pobytu w Dortmundzie i chciałam, aby nigdy się nie skończył...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie używać wulgaryzmów, szanujmy się nawzajem :)